Czy można urodzić i nie zwariować?
Internet to skarbnica wiedzy. Tej bezużytecznej też. Nigdzie też nie znajdzie się tyle hejtu. Nic dziwnego, w dzisiejszych czasach do nikogo nie dotrzesz szybciej i szerzej niż przez Internet. Ostatnio chętnie wyśmiewa się matki - a to dziwne imię dała, a to robi błędy ortograficzne, ustawia zdjęcie dziecka na profilowym na portalach społecznościowych, ustawia status "Mama 24/7", spamuje zdjęciami "kaszojada" i pisze tylko o nim.
Większość osób twierdzi, że to dlatego, że taka kobieta nie ma do zaoferowania światu nic poza wydaniem na świat dziecka. Staje się ono centrum jej wszechświata. "Głupia i bez ambicji!"
Zatem czy jest złoty środek? Czy można urodzić i nie zwariować? Czy da radę z dystansem podchodzić do swoich dzieci i macierzyństwa? Wydaje mi się, że można.
Nie jest to łatwe - 40 tygodni w Twojej macicy tworzył się i rósł nowy człowiek. Czy to nie niesamowite? To oczywiste, że jesteś najbardziej dumna na świecie. Chciałabyś chwalić się dzieckiem całemu światu! Każda z nas przechodzi to samo - jesteśmy zachwycone i cieszymy się z każdej drobnej rzeczy związanej z dzieckiem. Hormony i instynkt wprawiają nas w taką euforię, nad którą trudno zapanować. Nasze życie, zwłaszcza w ciągu pierwszych miesięcy, obraca się tylko wokół dziecka. Karmienie, przewijanie, usypianie, kolki, choroby, ząbkowanie, rozszerzanie diety... Jesteśmy ciągle gotowe, ciągle niewyspane, a kiedy ktoś pyta co u nas... "No wczoraj byliśmy na szczepieniu, za trzy tygodnie wyjeżdżamy na pierwsze wakacje Marysi/Tadzia/Kłentina...".
Łatwo zwariować, oszaleć na punkcie dziecka i bardzo poważnie je traktować. Dmuchać na zimne, ojojać każde małe uderzenie. Trudno zachować równowagę. Dla bezdzietnych stajesz się chyba najbardziej irytującą i nudną osobą na świecie. Możesz nie zdawać sobie z tego sprawy, zwłaszcza jeśli omijasz Internet. Są osoby, które może obchodzić Twoje dziecko, ale w większości przypadków są to członkowie rodziny. Przyjaciele raczej z grzeczności słuchają jak jest Ci ciężko, bo Pulpecikowi wyrastają zęby. Pewnie jest im przykro, że z fajnej koleżanki stałaś się nagle matką.
Przerabiałam to. Teraz podchodzę do macierzyństwa z wieeeelkim dystansem. Ale kiedy urodziła się moja pierwsza córka? Klękajcie narody. Chyba nigdy nie udostępniłam tylu zdjęć na fejsie, co w ciągu kilku pierwszych miesięcy. Z tyłu głowy brzęczało mi "TY MIAŁAŚ TAKA NIE BYĆ!" ale jak można było sobie odmówić, skoro Niunia zrobiła właśnie taką słodką minkę. A po niej jeszcze milion podobnych. NO ALE SĄ TYLKO TROCHĘ PODOBNE A MINKI CORAZ SŁODSZE, ZACHWYCAJCIE SIĘ MOIM DZIECKIEM. Przeszło mi to chyba dosyć szybko z tego co pamiętam. A najbardziej pomógł mi powrót na studia. Po roku siedzenia z dzieckiem w domu musiałam sobie przypomnieć jak to w ogóle jest być kimś innym niż matką. Kobietą, studentką, zwykłą młodą dziewczyną, która MA PRAWO chcieć chwili spokoju. Co prawda moje wyluzowanie było (a może nadal jest?) czasem odbierane jako olewanie dziecka. Głównie przez inne matki, które każdą chwilę poświęcają na zabawę z dzieckiem i spędzają cały czas tylko z nim. Ciężko chyba przywyknąć do widoku matki, która widząc jak dziecko się przewraca, nie biegnie do niego, przy okazji robiąc taki specyficzny wdech ustami. Wiecie, taki jakby się czegoś wystraszyły. Ciężko patrzeć na matkę, która zostawia dziecko samemu sobie w zabawie, żeby w spokoju wypić herbatę, podczas gdy inne siedzą i się bawią.
Oczywiście nie uprawiam mother-shamingu. Co to, to nie! Wręcz podziwiam matki, którym się CHCE. Którym się chce ciągle bawić, układać te same klocki, te same puzzle. Podziwiam też te, które sadzają malucha wśród tych klocków i puzzli i mówią "to teraz ty się pobaw, a ja wypiję kawę".
Żaden ze mnie ekspert, ale moim zdaniem, żeby nie zwariować musisz pamiętać o jednej ważnej rzeczy. O SOBIE. Rodząc dziecko nie musisz ograniczać się do roli matki i kury domowej. Wyjdź czasem z domu sama, jeśli masz taką możliwość i zdystansuj się. Wyluzuj. Twojemu dziecku się nic nie stanie jak raz pobawi się samo, przecież nie zawsze będziesz mogła przy nim być.
Nie poprzestawaj na temacie kupek, ząbków i innych pierdółek w rozmowach ze znajomymi.
Pamiętaj o hobby, pasji, jakiejś przyjemnej czynności, którą robiłaś przed dzieckiem, a która pozwoli Ci zachować chociaż część siebie. Nie myśl, że matce czegoś nie wypada. Zachowuj się rozsądnie. To wymaga trochę wysiłku, szczególnie kiedy jesteś matką po raz pierwszy. Twoje życie może być czymś więcej niż macierzyństwem. (Co za hipokryzja, pisze to babka, której głównym tematem na razie jest właśnie rodzicielstwo :P)
Poza tym nie porównuj siebie i dziecka do innych. Tak też można łatwo oszaleć. "Ach, Marysia ma dwójkę dzieci, super ciało, zawsze czas na siłownię i kosmetyczkę, czysto w mieszkaniu", "Ach, Zuza się niczym nie przejmuje, jej dziecko jest takie samodzielne a ona nie nadrabia tego nowego serialu, tylko ogląda go na bieżąco, bo nikt jej nie jęczy nad uchem" "Ach, bo Bartuś jest wieku Lilki a już tyle potrafi, a ona ciągle tylko to i to". Po co przejmować się innymi? Czy nie powinniśmy skupić się na tym, jak nam i naszym dzieciom żyje się najlepiej? Styl życia różni się u każdego nie bez powodu - nie ma matki idealnej. Pewnie zaskoczę niejedną mamusię, ale dziecka idealnego też nie ma. Jeśli coś Cię martwi - skocz do lekarza. Ale daj sobie żyć.
I proszę Cię tylko:
Nie zwariuj. Po prostu nie zwariuj.
Większość osób twierdzi, że to dlatego, że taka kobieta nie ma do zaoferowania światu nic poza wydaniem na świat dziecka. Staje się ono centrum jej wszechświata. "Głupia i bez ambicji!"
Zatem czy jest złoty środek? Czy można urodzić i nie zwariować? Czy da radę z dystansem podchodzić do swoich dzieci i macierzyństwa? Wydaje mi się, że można.
Nie jest to łatwe - 40 tygodni w Twojej macicy tworzył się i rósł nowy człowiek. Czy to nie niesamowite? To oczywiste, że jesteś najbardziej dumna na świecie. Chciałabyś chwalić się dzieckiem całemu światu! Każda z nas przechodzi to samo - jesteśmy zachwycone i cieszymy się z każdej drobnej rzeczy związanej z dzieckiem. Hormony i instynkt wprawiają nas w taką euforię, nad którą trudno zapanować. Nasze życie, zwłaszcza w ciągu pierwszych miesięcy, obraca się tylko wokół dziecka. Karmienie, przewijanie, usypianie, kolki, choroby, ząbkowanie, rozszerzanie diety... Jesteśmy ciągle gotowe, ciągle niewyspane, a kiedy ktoś pyta co u nas... "No wczoraj byliśmy na szczepieniu, za trzy tygodnie wyjeżdżamy na pierwsze wakacje Marysi/Tadzia/Kłentina...".
Łatwo zwariować, oszaleć na punkcie dziecka i bardzo poważnie je traktować. Dmuchać na zimne, ojojać każde małe uderzenie. Trudno zachować równowagę. Dla bezdzietnych stajesz się chyba najbardziej irytującą i nudną osobą na świecie. Możesz nie zdawać sobie z tego sprawy, zwłaszcza jeśli omijasz Internet. Są osoby, które może obchodzić Twoje dziecko, ale w większości przypadków są to członkowie rodziny. Przyjaciele raczej z grzeczności słuchają jak jest Ci ciężko, bo Pulpecikowi wyrastają zęby. Pewnie jest im przykro, że z fajnej koleżanki stałaś się nagle matką.
Przerabiałam to. Teraz podchodzę do macierzyństwa z wieeeelkim dystansem. Ale kiedy urodziła się moja pierwsza córka? Klękajcie narody. Chyba nigdy nie udostępniłam tylu zdjęć na fejsie, co w ciągu kilku pierwszych miesięcy. Z tyłu głowy brzęczało mi "TY MIAŁAŚ TAKA NIE BYĆ!" ale jak można było sobie odmówić, skoro Niunia zrobiła właśnie taką słodką minkę. A po niej jeszcze milion podobnych. NO ALE SĄ TYLKO TROCHĘ PODOBNE A MINKI CORAZ SŁODSZE, ZACHWYCAJCIE SIĘ MOIM DZIECKIEM. Przeszło mi to chyba dosyć szybko z tego co pamiętam. A najbardziej pomógł mi powrót na studia. Po roku siedzenia z dzieckiem w domu musiałam sobie przypomnieć jak to w ogóle jest być kimś innym niż matką. Kobietą, studentką, zwykłą młodą dziewczyną, która MA PRAWO chcieć chwili spokoju. Co prawda moje wyluzowanie było (a może nadal jest?) czasem odbierane jako olewanie dziecka. Głównie przez inne matki, które każdą chwilę poświęcają na zabawę z dzieckiem i spędzają cały czas tylko z nim. Ciężko chyba przywyknąć do widoku matki, która widząc jak dziecko się przewraca, nie biegnie do niego, przy okazji robiąc taki specyficzny wdech ustami. Wiecie, taki jakby się czegoś wystraszyły. Ciężko patrzeć na matkę, która zostawia dziecko samemu sobie w zabawie, żeby w spokoju wypić herbatę, podczas gdy inne siedzą i się bawią.
Oczywiście nie uprawiam mother-shamingu. Co to, to nie! Wręcz podziwiam matki, którym się CHCE. Którym się chce ciągle bawić, układać te same klocki, te same puzzle. Podziwiam też te, które sadzają malucha wśród tych klocków i puzzli i mówią "to teraz ty się pobaw, a ja wypiję kawę".
Żaden ze mnie ekspert, ale moim zdaniem, żeby nie zwariować musisz pamiętać o jednej ważnej rzeczy. O SOBIE. Rodząc dziecko nie musisz ograniczać się do roli matki i kury domowej. Wyjdź czasem z domu sama, jeśli masz taką możliwość i zdystansuj się. Wyluzuj. Twojemu dziecku się nic nie stanie jak raz pobawi się samo, przecież nie zawsze będziesz mogła przy nim być.
Nie poprzestawaj na temacie kupek, ząbków i innych pierdółek w rozmowach ze znajomymi.
Pamiętaj o hobby, pasji, jakiejś przyjemnej czynności, którą robiłaś przed dzieckiem, a która pozwoli Ci zachować chociaż część siebie. Nie myśl, że matce czegoś nie wypada. Zachowuj się rozsądnie. To wymaga trochę wysiłku, szczególnie kiedy jesteś matką po raz pierwszy. Twoje życie może być czymś więcej niż macierzyństwem. (Co za hipokryzja, pisze to babka, której głównym tematem na razie jest właśnie rodzicielstwo :P)
Poza tym nie porównuj siebie i dziecka do innych. Tak też można łatwo oszaleć. "Ach, Marysia ma dwójkę dzieci, super ciało, zawsze czas na siłownię i kosmetyczkę, czysto w mieszkaniu", "Ach, Zuza się niczym nie przejmuje, jej dziecko jest takie samodzielne a ona nie nadrabia tego nowego serialu, tylko ogląda go na bieżąco, bo nikt jej nie jęczy nad uchem" "Ach, bo Bartuś jest wieku Lilki a już tyle potrafi, a ona ciągle tylko to i to". Po co przejmować się innymi? Czy nie powinniśmy skupić się na tym, jak nam i naszym dzieciom żyje się najlepiej? Styl życia różni się u każdego nie bez powodu - nie ma matki idealnej. Pewnie zaskoczę niejedną mamusię, ale dziecka idealnego też nie ma. Jeśli coś Cię martwi - skocz do lekarza. Ale daj sobie żyć.
I proszę Cię tylko:
Nie zwariuj. Po prostu nie zwariuj.
No mi się podoba :) czytam każdy wpis i jakoś tak... po ludzku jest napisane ^^ Pozdrawiam Cię Kasztanku :D
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo! :)
Usuń